KRÓLEWIEC. Cerkiew otworzył tu nie tak dawno Putin. Jej kopuła nie ma tradycyjnego zaokrąglonego kształtu, lecz przypomina hełm średniowiecznego woja. Przewodnik pytany dlaczego tak się dzieje odpowiada bez wahania – tak przyozdabia się cerkwie na granicach imperium. Chodzi też nie tylko o cerkiew. W Bałtilsku nad samym brzegu stoi pomnik Piotra Wielkiego. Nieco dalej stoi gigantyczny i monumentalny pomnik carycy Elżbiety na koniu (dlaczego właśnie ją wybrano trudno dociec, pewne jest natomiast, że to koń bowiem ma ogromne mosiężne jaja).
Gdy chodzi o poczucia tożsamości ludzi zamieszkałych w tej eksklawie sprawy wydają się bardziej złożone i nie tak jednoznaczne jak w Naddniestrzu. Jest to może pewien paradoks, bowiem Naddniestrze nie należy do Federacji Rosyjskiej, zamiast obwód kaliningradzki jednoznacznie należy. Jest to jednak region z którego największy procent ludności był już na Zachodzie (gdzie Zachód często oznacza Polskę). Wyjeżdżający stąd do Moskwy mówią „jadę do Rosji”. Z głębi Federacji przyjeżdżają tu ci którzy chcą być bliżej Europy. Między innymi chodzi o Polaków i Niemców. I nikt też z zewnątrz nie zgłasza w jakikolwiek sposób pretensji do tego regionu. Jest to oczywiste z kilku względów. Po pierwsze nikt nie będzie tak nierozsądny by drażnić Moskwy.
Nawet jednak polityczne fantazje, jeśli tylko towarzyszy im minimum politycznego rozsądku, nie pozwalają na jakąkolwiek spekulację o aneksji przez kogokolwiek. Nikt tego terytorium nie chce. Niemcy ze względu na przeszłość, Polacy ponieważ mają i tak dość poniemieckich ziem, Litwini bo nie chcą w swoim małym państwie być zdominowani przez nielitewską ludność.
Społeczność obłasti musi więc myśleć sama o własnej przyszłości i można tylko fantazjować o samodzielnym w przyszłości nowym państwie bałtyckim. Były natomiast spekulacje, że obłast stałaby się miejscem jakiegoś eksperymentu modernizacyjnego, pilotażowego projektu dla całej Rosji. Przy obecnym kursie Moskwy jest to jednak mało prawdopodobne. Trudno też sobie wyobrazić by dopuszczono aby dochód na głowę był tu wyższy niż w centrum Federacji. Więc drugi Honig-Kong w Kaliningradzie pozostanie tylko marzeniem.
Z jednej strony widoczne są pewne sygnały, że społeczność obwodu dąży spontanicznie do ukształtowania jakiegoś rodzaju własnej odrębności albo też – nazwania faktycznie już istniejącej odrębności. Z drugiej jednak strony Moskwa pilnie strzeże, by nie pojawił się tutaj jakikolwiek separatyzm o bardziej znaczącym politycznym znaczeniu.
Wyrazem tego jest m.in. pozostawienie nazwy Kaliningrad. Zmieniono Leningrad na St.Petersburg podobnie jak zmieniono sowieckie nazwy wielu innych miast rosyjskich. Kaliningrad natomiast pozostał Kaliningradem, mimo, że sam Kalinin był bolszewikiem nader pośledniego znaczenia.
[1] Smirnow Igor, U boku Rosji, Z Igorem Smirnowem rozmawiają Kamil Całus i Piotr Oleksy [w:] Nowa Europa Wschodnia, nr 5 (XIX) 2011.